Nie taką "GRABOWIANKĘ" chcieli oglądać licznie zgromadzeni kibice na stadionie sportowym w Grabówce. „Wilki” bez zębów, bez polotu, bez koncepcji.
Ale od początku.....
Mecz rozpoczną się od wręczenia listów gratulacyjnych, pucharów i upominków rzeczowych. Pan Marek Hławko - wiceprezes PZPN wręczył na ręce Prezesa ULKS Grabówka Krzysztofa Adamskiego piękną paterę, życząc zawodnikom nie tylko utrzymania się ale i awansów.
Wójt Gminy Dydnia Jerzy F. Adamski na ręce kapitana Łukasza Adamskiego wręczył graweron, oraz zadeklarował, że w tym tygodniu na konto Klubu zostanie przelana kwota, która umożliwi ULKS-owi, spokojną walkę o punkty. Bardzo serdecznie dziękujemy, gdyż jest to dla naszego Klubu bardzo duża i znacząca pomoc.
Pan Henryk Dabrowiecki - Wiceprezes Powiatowego Zrzeszenia LZS w Brzozowie, oraz członek Zarządu Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej w Rzeszowie wręczył dyplom z gratulacjami oraz okazały Puchar.
Gratulacje zawodnikom z okazji awansu złożyli Przewodniczący Rady Powiatu w Sanoku - Robert Pieszczoch, oraz Przewodniczy Rady Powiatu w Brzozowie - Henryk Kozik
Mecz stał na bardzo słabym poziomie. Już dawno nie oglądaliśmy tak słabych zawodów w wykonaniu naszej drużyny. Szczególnie bardzo słaba w naszym wykonaniu była pierwsza połowa, gdzie „wilki” sparaliżowane, popełniały mnóstwo niewymuszonych błędów. Można było wyliczyć kilka akcji, gdzie piłka została wymieniona pomiędzy kilkoma zawodnikami. Górnik podobnie niczym nie zaskoczył, ale stworzył sobie dwie bardzo dogodne sytuacje, najlepszą miał Mogilany, gdzie przyjął piłkę odbitą od naszego obrońcy i będąc ok. 5-6 m od Peniacza mocno uderza, jednak kapitalną interwencja popisał się Maciek, podobnie wybronił uderzenie z rzutu wolnego zawodnika ze Strachociny zmierzające w samo okienko. Wspaniałą paradą przenosi piłkę nad poprzeczką. Bramkarz był najjaśniejszą postacią w naszej drużynie. W przerwie w szatni zawrzało. Nasi zawodnicy nie wykonywali poleceń trenera. Druga połowa zdecydowanie lepsza w naszym wykonaniu. Za zagubionego Buczka (grał w środku pomocy) wchodzi Czebieniak, za Baniaka wchodzi Wojtek Czopor, za Harnasia Ruda i coś drgnęło. Szybkie akcje oskrzydlające Wojtka rozruszały nasze poczynania. Stworzyliśmy sobie kilka groźnych akcji.
Widoczny był bark w środku pomocy „starego Capitana”, który leczył kontuzje. Antonio zastąpił go godnie w roli kapitana i był obok Peniacza, Chrobaka wybijającym się zawodnikiem.
0-0 nikona nie zadowala, ale najważniejsze że w sportowej atmosferze i przy pomeczowym piwku zakończyliśmy pierwszy mecz w klasie okręgowej.
Inauguracje mamy za sobą. Mamy nadzieje, że frycowe już zapłaciliśmy i ruszamy ze zdobyczami punktowymi.